Komentarze: 3
Nic mi sie nie chce... Nie chce mi sie nawet zyc... =(
Nic mi sie nie chce... Nie chce mi sie nawet zyc... =(
Wszysko na to wskazuje, jednak w glebi duszy ludze sie, ze to jeszcze nie koniec... Powody byly dwa:
Mial dla mnie coraz mniej czasu, lub poprostu regolarnie mnie olewal Kiedy o nim myslalam, zawsze przychodzily mi na mysl jakies zberezne rzeczy. Za bardzo go kocham, zeby traktowac tylko jako przedmiot seksualnyPowody moze i byly banalne, ale trzeba je pomnozyc razy 1000 rzeczy zrozumiec istote problemu, nie widzialam go hm... ponad 2 tygodnie, nie odzywal sie od pol... Wyslalam mu ton SMSow, a on na zaden odpowiedzial, a dzisiaj napisalam mi na gg, ze przykro mu, ze nie wyszlo (??) i przeprasza, ze to jego wina...
Albo jest tepy, albo naprawde mu na mnie nie zalezy. Nie mogl napisac, ze przeprasza i chce zeby wszystko bylo jak dawniej ? Musial od razu spisywac nasz zwiazek na straty !? I co to oznacza, ze nie wyszlo ? Nam nie wyszlo ?! Mi sie wydaje, ze nam wyszlo i to jak najbardziej, ostatnie pol roku bylo chyba najpiekniejszym okresem w moim zyciu (i jeszcze zeszloroczne wakacje). Watek jego osoby przyprawil moje zycie o wiele, dotad mi nieznanych barw i odcienii, to dlaniego wstawalam codzien rano... dla niego... kurwa... mialam nie plakac, ale trudno jest nie plakac, kiedy osoba, ktora sie kocha zwyczajnie olewa i zupelnie sie w zwiazek nie angarzuje!
Za oknem ta dobijajaca pogoda... slonce, zawsze jest wtedy kiedy sie go o to nie prosi! I do tego musze miec otwarte okno... Otwarte okno, albo smrod palonego plastiku... Wole okno. Heh... dlugopis trza bedzie wyrzucic...
Czuje sie strasznie, osoba, ktora zawsze mnie wspierala, pomagala teraz sama potrzebuje pomocy. A ja ? Ja nie potrafie/ nie chce jej pomoc... Sama nie wiem, boje sie z nia porozmawiac... Nie wiem czemu. Ostatnio strasznie sie zmienilam... Niem czy na lepsze, ale chyba jednak na gorsze... Zamknelam sie w sobie, swoje problemy zostawiam dla siebie i rownoczesnie nie potrafie pomoc innym... Czuje sie taka bezsilna/wkurzona na siebie za ta bezsilnosc. Przeciez moge jej pomoc! Pocieszyc... Ale nie robie tego... czemu ? Bo sie boje...
Tak b. chce Ci pomoc! Ale nie moge sie na to odwarzyc...
Depresja falista (łac. Depresjum Falistum) - Jest to ciag wydarzen nastepujacych kolejno po sobie tj. depresja, szczescie, depresja, szczescie... Dluzsze trwanie takiego stanu moze doprowadzic mnie kiedys to zalamania nerwowego!!!!
A wszystko za sprawa jednego chlo... w wlasciwie mezczyzny... Juz sama nie wiem po czyjej stronie lezy wina, moze po mojej, ze czepiam sie wszystkiego ? A moze tez po jego, bo lekcewazy wiekszosc spraw ? Tego sie chyba nigdy nie dowiem... A przynajmniej nie w tym zyciu.
Kolejna definicja:
Pokemony (łac. pocemonus) - Wkurwiajace (najczesciej) dziewczynki, zastesujace "ów" "uff" "ż" "sh" etc. Wtracajace co drugie slowo "lizzzzz" "cmooook" ":-)*~~~~" Lub poprostu Jebane bachorzyny (tlum. przyp.). Dluzsze przebywanie z takimi dziecmi (np. chodzenie z nimi do szkoly) moze prowadzic do dlugoterminowych nerwic na tle emocjonalnym. Poprostu z tymi dziecmi dostaje kurwicy!!!
Pokemony + Depresja falista = Doktorze, czy ja przezyje... ? Szanse sa marne...